Autor - Hanna Dzielińska
Położona na skraju miasta wilanowska rezydencja królewska w ostatnich latach przeżywa prawdziwe oblężenie. Nic dziwnego: Wilanów to miejsce, gdzie dużo się dzieje i latem i zimą. Królewski Ogród Światła proponuje muzyczną podróż przez tradycje i epoki, a restaurowane stopniowo wnętrza zaskakują badaczy kolejnymi nieznanymi perełkami. Ale wcale nie trzeba fachowego przygotowania, żeby zachwycić się rezydencją, w której król-ziemianin lubił spędzać czas. Nierzadko towarzyszył mu… Robak czyli wydra. Ale dziś będzie prawie na poważnie?.
1. Na początek pomyśl o końcu
Wilanów to miejsce, do którego możesz dotrzeć miejskim autobusem (najwygodniej spod palmy dojechać tu 116 albo 180). Zaraz przy pętli, gdzie wysiadasz, widać cmentarz. Już się domyślasz? On też, pierwotnie rozplanowany w formie koła, z centralnie umieszczoną neogotycką kaplicą, był częścią dóbr wilanowskich. Lipową aleją szło się tutaj prosto z pałacu.
Nekropolia miała być przeznaczona zarówno dla mieszkańców pałacu (środkowa część okręgu), jak i mieszkańców wchodzących w skład dóbr wilanowskich okolicznych wsi. W kaplicy spoczął m.in. Stanisław Kostka Potocki, o którego zasługach piszę dalej (z czasem jego ciało przeniesiono do kościoła Św. Anny, nieopodal pałacu wilanowskiego).
Dziś są tu pochowani artyści (m.in. Gabriel Rechowicz, jego pracownia – na zdjęciu), twórca potęgi TVN Jan Wejchert, legendarny pieśniarz i kompozytor Przemysław Gintrowski, niezapomniany „gospodarz domu” z „Alternatywy 4” – „Anioł” Roman Wilhelmi, polityk Jerzy Szmajdziński, ale i osoby związane z wilanowską rezydencją m.in. wieloletni dyrektor Wojciech Fijałkowski.
2. Miasto kobiet
Wilanowska rezydencja to miejsce, które najwięcej zawdzięcza… kobietom. Bez nich pałac i rozległy ogród nie zyskałyby tyle uroku.
Najpierw Marysieńce Sobieskiej, która nie mogąc pomieścić się w skromnej Villa Nova (nowej willi stąd może późniejsza nazwa „Wilanów”), namówiła męża na rozbudowę. Potem – potężnej Elżbiecie Sieniawskiej, która rozdawała karty w całej Europie. Jej historia jest tak fascynująca i bogata, że nagrałam o niej podcast, posłuchaj:
>>> Podcast <<<
Następne ważne damy to m.in. „błękitna markiza” czyli Izabela Lubomirska – jej pokoje, w tym bajeczną łazienkę – możesz oglądać w południowym skrzydle pałacu. Ta część budowli to zresztą jej wyłączna inicjatywa i zasługa.
Uwaga: tych pokoi nie ma na standardowej trasie zwiedzania. Są dostępne, ale trzeba zaopatrzyć się w bilet na trasę nr 2 (nazywa się „Apartamenty księżnej marszałkowej Lubomirskiej, Pokoje Chińskie i Myśliwskie i Galeria Magazynowa”). Zapewniam Cię, warto!
Tak czy inaczej twarze ważnych mieszkanek wilanowskiego pałacu dostrzeże każdy, kto przejdzie się częścią ogrodu widoczną na powyższym zdjęciu (to skrzydło północne). Spójrz na elewację pałacu – zobaczysz tu i herby i popiersia pięknych (i ważnych) kobiet. Wilanów miał ich całą plejadę.
A więcej ciekawych kobiety – Warszawy i Rzymu – poznasz na spacerze międzymiastowym (klik)
Kiedy pada hasło „Jan III Sobieski” przed oczyma większości z nas staje postać potężnego wodza, stojącego na czele husarii. Jak wiadomo, niezwyciężonej. I jest to skojarzenie ze wszech miar słuszne, ale sprowadzające mieszkańca Wilanowa do jednego wymiaru. Tymczasem – co doskonale widać w pałacowych wnętrzach – zainteresowania monarchy były bardzo rozległe, a erudycja godna pozazdroszczenia.
Zobaczysz to choćby w bibliotece króla – niedużym pomieszczeniu z oryginalną podłogą, którą młodzi widzowie chętnie określają mianem „3D”. Ja jednak proponuję Ci spojrzenie do góry: na suficie i częściowo na ścianach zobaczysz portrety artystów, filozofów, literatów i ludzi nauki. Nie będę psuła Ci zabawy wymieniając nazwiska – wielu z nich sam rozpoznasz bez trudu. Jeśli sobie nie poradzisz – są podpisani (żeby było łatwiej – po łacinie?). Jan III Sobieski kochał czytać i najprawdopodobniej portrety intelektualistów odpowiadają układowi książek w bibliotecznych szafach. Rzut oka na dekoracje pozwalał łatwo wyszukać interesujący króla tom. Po zdjęcie musisz wybrać się samodzielnie, mi tego wnętrza w kolekcji brak.
Władcę frapowała architektura, inżynieria i matematyka. Znał się z wielkimi umysłami swoich czasów, m.in. Janem Heweliuszem, gdańskim astronomem, który – gdy w wyniku pożaru popadł w tarapaty – otrzymywał od monarchy comiesięczną pensję. Uczony rewanżował się na różne sposoby: czasem – wysyłając do Wilanowa cytryny ze swojego ogrodu, innym razem – nazywając jeden z odkrytych gwiazdozbiorów… Tarczą Sobieskiego. Liczba gwiazd odpowiadała liczbie członków królewskiej familii.
4. Erudyta w ogrodzie
Intelektualną ścieżką podążał też jeden z kolejnych właścicieli dóbr wilanowskich, który skądinąd zaprowadził w nich duże zmiany. Mowa o Stanisławie Kostce Potockim, którego profesji i zainteresowań spamiętać nie sposób, a Wilanów w jego czasach zyskał nowy impet. Potocki pełnił funkcje publiczne (m.in. ministra w Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego), był politykiem, publicystą i tłumaczem. Nas jednak interesuje tu inny rys jego charakteru: frapowała go historia, był architektem-amatorem i wielkim znawcą sztuki i archeologii.
Kojarzysz kościół Św. Anny przy Krakowskim Przedmieściu? Za jego fasadę odpowiadali Stanisław Kostka Potocki i Chrystian Piotr Aigner (zawodowy architekt). I właśnie temu ostatniemu, u progu XIX wieku, Potocki zlecił rozległe prace nad założeniem parkowym Wilanowa. Myśląc o nim, mąż Aleksandry z Lubomirskich (córki Izabeli) sięgnął po nośne wówczas idee parku w typie angielskim (krajobrazowego, z osiami widokowymi), ale i wiedzę o pewnym filozofie, dumającym właśnie nad relacjami natury i kultury.
Zmarły dwie dekady wcześniej duchowy ojciec Rewolucji Francuskiej Jean Jacques Rousseau, bo o nim mowa, kazał się pochować w Ermenonville. Filozof spoczął w kamiennym – wzorowanym na antycznym – sarkofagu stojącym na środku wyspy usypanej na sztucznym jeziorze. Sarkofag otaczały rosnące w kręgu topole. Na wyspę topoli ciągnęły tłumy.
Echo i klimat tego pochówku Stanisław Kostka Potocki odtworzył w Wilanowie – tutaj, za Mostem Rzymskim na północnym skraju parku też jest sztuczna wyspa, a na niej sarkofag. Jest on poświęcony bitwie pod Raszynem.
Najbardziej efektownie prezentuje się, co za niespodzianka, od strony wody. Można tam dopłynąć kajakiem (wypożyczalnia ruszy zapewne w kwietniu), przy czym nie nastawiaj się na wyjście na ląd. Gęste szuwary i nieprzyjazny brzeg sprawiają, że taka eskapada robi się bardzo karkołomna.
5. Warszawa? To pchełka!
Pod koniec XIX wieku dobra wilanowskie liczyły łącznie ponad 6600 hektarów. Nie wiem jak Tobie, ale mi liczby i miary powierzchni niewiele mówią. W takim razie powiem inaczej: były one większe niż ówczesna Warszawa. Składały się na nie Wilanów, Zastów i Chojnów, a nazwy „Służew”, „Służewiec” czy „Paluch” znane były z tego, że działają tam dobrze prosperujące, dochodowe folwarki.
Wszystkie znajdowały się w rękach Potockich, a później Branickich. Magnaci zaczęli się ich wyzbywać – z powodów finansowych – dopiero w XX wieku. Część położonych w Wawrze (leżącym na przeciwnym niż Wilanów brzegu Wisły) – bagatela, 300 hektarów – terenów Braniccy podarowali miastu. Dziś jest tam Las im. Króla Jana III Sobieskiego.
Może czytając te słowa siedzisz wygodnie w fotelu w swoim mieszkaniu na Ursynowie albo Natolinie (zdjęcia powyżej). Również tamtejsze pałace stanowiły część dóbr wilanowskich. Pierwotnie ten pierwszy nazywał się Rozkoszą – ponoć od miodowego miesiąca Stanisława i Aleksandry Potockich. Pobliski Natolin nazwę otrzymał na cześć wnuczki Stanisława Kostki Potockiego – Natalii, podobne pochodzenie mają Gucin (przy kościele Św. Katarzyny) i Morysin. Nazwy odpowiednio od Augusta i Maurycego. Przed narodzinami Natalki pałac nosił nazwę Bażantarni, co do dziś upamiętnione jest w nazewnictwie ursynowskich ulic.
A jeśli chcesz poczytać o ciekawostkach dotyczących innych rezydencji królewskich w Warszawie – zajrzyj tutaj. Do Zamku Królewskiego pokieruje Cię ten link, a do Łazienek Królewskich – zapraszam tędy. Jeśli będziesz chciał zobaczyć je ze mną na prywatnej wycieczce, napisz lub zadzwoń.
Kontakt