Które z szeroko reklamowanych wystaw faktycznie są warte zobaczenia, a które to wydmuszki? A może są i takie, o których trudno się dowiedzieć, za to koniecznie trzeba je zobaczyć? Odpowiedzi znajdziesz w moim subiektywnym przeglądzie. Sprawdź.
Bernardo Bellotto. W 300. Rocznicę urodzin malarza
Zamek Królewski
Która z wedut (widoków miasta) Canaletta jest Twoją ulubioną? Bo że je znasz (a przynajmniej kojarzysz), nie mam wątpliwości. Uwiecznione przez niego na płótnach, XVIII-wieczna widoki Warszawy to przecież najbardziej znane malarskie przedstawienia stolicy, na które możesz natknąć się na Krakowskim Przedmieściu (szklane kubiki na wprost kościoła Św. Krzyża czy pod kinem Kulura), na pocztówkach i pamiątkach ze stolicy.
Na jubileuszowej wystawie w Zamku Królewskim (rozmieszczonej na dwóch piętrach!) płócien wielkiego Wenecjanina jest znacznie więcej. Bo przecież, nim zjechał nad Wisłę, pracował w Italii i Dreźnie. I choć Warszawa miała być dla niego tyko przystankiem w drodze do zamożnego dworu carskiego w Petersburgu, nieoczekiwanie stała się jego domem na kolejnych kilkadziesiąt lat (aż do śmierci). To zasługa Stanisława Augusta, który odpowiednio dobrał argumenty, by zatrzymać malarza blisko siebie (oprócz trzykrotnej gaży z Drezna obiecywał mu osobny fundusz na opał i na…teatr).
Wystawa umiejętnie pokazuje drogę, jaką jako artysta przeszedł Bernardo Bellotto. Uzmysławia, co zaczerpnął od znanego wuja i pierwszego nauczyciela, Antoniego Canala, ale też – w czym prędko go przerósł. Żywsze kolory, zamiłowanie do kontrastów (tak wizualnych, jak i społecznych), „poprawianie” krajobrazu przez modyfikację proporcji czy odległości, a z czasem – rosnąca maestria w pokazywaniu ludzi i scenek niemalże rodzajowych to coś co wyróżnia go od wuja.
Obok Warszawy i Drezna, zobaczymy tu widoki Florencji, Wenecji, Rzymu, Werony, saskiej Pirny. Ekspozycja jest obszerna, a opisy – co ostatnio nie jest wcale częste – ograniczają się do kilku kluczowych miejsc, by dać możliwość kontemplacji prac. Podobno można oglądać ją z grubym katalogiem, który zostawiamy w ostatniej sali – ja akurat na niego nie trafiłam, ale to może być dobry wybór dla szczególnie zainteresowanych słowem.
Dużo radości daje niezmiennie przyglądanie się detalom Warszawy – na potrzeby wystawy wypożyczono również płótna wiszące na co dzień w Muzeum Narodowym, jak widok na Łazienki oraz na taras Zamku Królewskiego; ciekawie wypada też porównanie dwóch wersji elekcji Stanisława Augusta na Woli.
A że okazji do zapoznania się na raz z taką liczbą prac Bellotta trafia się wyjątkowo rzadko, tę wystawę na pewno warto umieścić na liście „do zobaczenia” i wybrać w któryś z jesiennych albo zimowych dni.
Bernardo Bellotto. W 300. Rocznicę urodzin malarza
Zamek Królewski
Do 8 stycznia 2023
Wstęp: 40 zł
Radium Queen. Pierwsza amerykańska podróż Madame Curie, 1921.
Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie
To niewielka ekspozycja czasowa, która dokumentuje pierwszą podróż uczonej do Stanów Zjednoczonych. Skromna, stroniąca od robienia wokół siebie szumu Maria Skłodowska-Curie przez kilka tygodni była traktowana po królewsku (stąd nazwa wystawy), a wzbudzany powszechnie i po amerykańsku okazywany podziw uświadomił jej, jak wielką siłę ma promocja. Na wystawie przy Freta zebrano wycinki prasowe, fragment filmu ze statku (!), zdjęcia i przedmioty osobiste. Zaaranżowano tu górny („plażowy”) pokład transatlantyka „Olimpic”, którym płynęła uczona, a nawet zaprezentowano – wypożyczoną z prywatnej kolekcji – zastawę stołową z pierwszej klasy tego statku.
Uważni obserwatorzy znajdą nawet farbę radową, którą pokrywano wskazówki zegarków, by świeciły w ciemności (nim okazało się, jak niszczy to organizmy osób parających się tą pracą). Kameralna wystawa pokazuje znaną postać z nowej strony: możemy dowiedzieć się m.in. jakie miejsca odwiedziła podczas prywatnej części podróży i jak spędzała czas z córkami.
Wszystko to, w połączeniu z muzyką z winylowych płyt z amerykańskiej eskapady (można słuchać) i ciekawą opowieścią to dobry pretekst, by odwiedzić Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie. Jeśli nie wiesz: mieści się w kamienicy, w której oficynie urodziła się późniejsza podwójna noblistka. 7 listopada minęła 155. rocznica jej urodzin.
Radium Queen. Pierwsza amerykańska podróż Madame Curie, 1921.
Muzeum Marii Skłodowskiej-Curie
Do grudnia 2022
Wstęp: 11 zł (obejmuje również wystawę stałą)
Izba Pamięci Cmentarz Powstańców Warszawy
Wolska 168 (róg Sowińskiego)
Powstańcy i ich rodziny czekali na to upamiętnienie kilkadziesiąt lat. Utworzony jesienią 1945 roku cmentarz ofiar Powstania Warszawskiego, w ogromnej mierze – bezimiennych – już w latach pięćdziesiątych okrojono z kilkunastu do 1,5 hektara. Była to część walki o pamięć, bezpardonowo toczonej przez ówczesne władze.
Jej kolejne odsłony, ale też piekło powojennych ekshumacji i przedmioty znajdowane przy zmarlych poznamy w kameralnym, betonowym pawilonie sąsiadującym z alejką prowadzącą do pomnika Polegli Niepokonani. To kolejny oddział Muzeum Warszawy, a jego kuratorem został znany Ci być może z licznych książek czy artykułów Michał Wójcik. Doprowadzenie do otwarcia pawilonu to w największej mierze zasługa determinacji Wandy Traczyk-Stawskiej, której przesłanie można też usłyszeć w Sali Historii.
Tu też poznajemy historię powstania nekropolii, jej ewolucję i przemiany. Zaglądamy na odsłonięcie pomnika, którego autorem był Gustaw Zemła i podpatrujemy, jakimi zabiegami próbowano wpływać na zatarcie pamięci o Armii Krajowej. Druga sala obejmuje tylko jeden, ale za to bardzo sugestywny eksponat. To gigantyczna mapa miasta utworzona z niemieckich zdjęć lotniczych odnalezionych kilkanaście lat temu w Stanach Zjednoczonych przez Zygmunta Walkowskiego. W miejscach, gdzie ginęli warszawiacy, wbito szpilki z czerwonymi łepkami. Prosta forma, a rzut oka wystarczy, by przeszedł nas dreszcz. Dlatego śmiało mogę powiedzieć: tę wystawę trzeba zobaczyć.
Izba Pamięci przy Cmentarzu Powstańców Warszawy
Wolska 168
Otwarte: wtorek-niedziela godz. 9.00-16.00
Zaskocz przyjaciół niesamowitymi historiami
o Łazienkach Królewskich

- Jakie wrogie kraje prowadziły w Łazienkach Królewskich tajne rozmowy?
- Które z wnętrz zyskało niedawno nowe życie?
To tylko kilka ciekawostek, które znajdziesz w wyjątkowym, autorskim mini-przewodniku „Piękne nieznajome”. Pobierz bezpłatnie:
Przemiany, 15. Międzynarodowe Biennale Ceramiki Stowarzyszenia Keramos
Forest, ul. Burakowska 14
O tej wystawie dowiedzieć się niełatwo – w odróżnieniu od innych, szeroko reklamowanych np. w tramwajach czy na dziesiątkach miejskich serwisów. Ja, przyznaję, trafiłam na nią przypadkiem i bardzo się z tego cieszę.
Choć umiejętności manualne są ostatnimi, jakie posiadam (czytaj: nie dwie, a cztery lewe ręce;), żoliborska pracownia ceramiczna Keramos to miejsce, które dobrze kojarzę. Kiedy mieszkałam po sąsiedzku, czasem do nich wpadałam. Wiele lat później, inwentaryzując pracownię państwa Czerwoszów na Saskiej Kępie, temat powrócił bo artyści tworzyli tę pracownię.
Kilkadziesiąt prac rzeźbiarskich można oglądać w hallu biurowca Forest przy rondzie „Radosława”. Dobrano je starannie, a dzięki przemyślanej ekspozycji zielona ściana otwartego dziedzińca w tle pozwala uwypuklić ich artystyczne walory. Są to prace zarówno lokalnych ceramików, jak i artystów z Białorusi, Łotwy, Litwy i Ukrainy, niektóre zaskakujące- jak ten „zestaw pudełek” białoruskiej ceramiczki Razaliny Busel.
Wizytę na wystawie możesz połączyć z wizytą na tarasie widokowym, o którym przeczytasz tutaj (klik).
Przemiany, 15. Międzynarodowe Biennale Ceramiki Stowarzyszenia Keramos
Forest, ul. Burakowska 14
Do 31 grudnia
Walka o ulice
MSN, Muzeum Nad Wisłą
Wystawę w MSN-ie zapowiada ekspozycja plenerowa i prawdę powiedziawszy jako dla varsavianistki była ona dla mnie ciekawsza, niż to co pod dachem. Ale po kolei. Wystawa jest częścią festiwalu Warszawa w budowie, który tym razem odbywa się pod hasłem „Walki o ulice”.
Przed wejściem do położonego na bulwarach pawilonu Muzeum Sztuki Nowoczesnej umieszczono mini-wystawę „Alejami w historię”, traktującą o historii i przeobrażeniach Alej Jerozolimskich (klik). Zrobiono ją sprawnie, może nieco chaotycznie traktując materiał wizualny, co trochę utrudnia orientację, ale ogólnie nie jest to wielki defekt.
W samym Muzeum, pod dachem, zaaranżowano stałą wystawę „Walka o ulice”. Na początek zastrzeżenie: wszystkie wątki są tu potraktowane pobieżnie, czasem wręcz sygnalizacyjnie; na pogłębioną refleksję czy analizę nie ma tu miejsca. Pozostaje liczyć na to, że będą one podjęte podczas działań festiwalowych trwających do połowy stycznia 2023 roku.
Przy wejściu dostajemy mini-folder z opisem poszczególnych prac, co znacznie ułatwia eksplorowanie przestrzeni galerii. Kwestię smogu jasno i klarownie prezentuje praca Wojciecha Surały „Biało-czerwone” pokazująca narodowe flagi o różnym stopniu zużycia, zabrane z przestrzeni miejskiej.
Ciekawie – jeśli się w nią wczytać – wygląda praca (impresyjny zapis spacerów po Warszwie) artystki Pauliny Pankiewicz i niewidomego biegacza Grzegorza Powałki. Uśmiech budzi (pseudo-)? Snobizm, którego przejawem jest próba zmiany nazwy ulicy Rzeżuchowej na Rukoli; niepokój – osiedle nano-loftów Marcina Jarzynowskiego. Mnie na dlużej zatrzymała praca „Ciąg równoprzestrzenny” czyli graficzny zapis odczuć pieszego w przestrzeni Alej Jerozolimskich.
Co środę i niedzielę można liczyć na oprowadzanie kuratorskie, to może być najlepszy sposób na docenienie tej ekspozycji.
Walka o ulice
MSN, Muzeum Nad Wisłą
Do 15 stycznia 2023
Wstęp: 15 zł
Nie miałyśmy szczęśliwej gwiazdy, zapaliłyśmy własną. Herstorie warszawskie
Galeria Rynek 30/Muzeum Warszawy
Jakiś czas temu Muzeum Warszawy wzbogaciło się o nową przestrzeń ekspozycyjną: to jednoprzestrzenna Galeria Rynek 30. W założeniu ma być polem działań młodych twórców i kuratorów, a obok przeszłości miasta ma się tu pojawiać refleksja nad współczesnością.
Do 23 stycznia można tu oglądać wystawę Nie miałyśmy szczęśliwej gwiazdy, zapaliłyśmy własną. Herstorie warszawskie. Jej tytuł przywiozła ze sobą Valerii Mostenets, która musiała uciekać z Ukrainy, gdy zaczęła się wojna. Bohaterkami kameralnej ekspozycji są zarówno warszawianki, których nazwiska dawno przestały być anonimowe – Stefania Wilczyńska dowodząca wraz z Januszem Korczakiem Domem Sierot czy Antonina Żabińska; jak i znane dotąd zapewne tylko nielicznym np. Florentyna Łuczak. Ta ostatnia prowadziła warzywniak w hali Mirowskiej i – jak możemy się dowiedzieć z wystawy – codziennie z workiem pełnym utargu, niekiedy liczonego w milionach – pokonywała pieszo most Kierbedzia (mieszkała na Pradze). Dzięki talentowi i przedsiębiorczości przez lata zapewniała bliskim życie na wysokiej stopie.
Każdej z dwunastu bohaterek poświęcono kilkanaście zdań (za to w trzech wersjach językowych, co – wobec braku zróżnicowania kolorem lub czcionką, wprowadza pewien zamęt w odbiorze) i zobrazowano je obiektami z magazynów Muzeum Warszawy. Wprawdzie niektórym z nich, jak słynnej zawodniczce Polonii Hannie Loth-Nowak można by śmiało poświęcić całą wystawę, ale zapewne liczył się gest: pokazanie różnorodności, również zawodowej, bohaterek. Pewna prowizorka (trzymające się na klej na słowo honoru plansze) trochę zniechęca, ale jeśli akurat jesteś na Starym Mieście, warto tu zajrzeć. Choćby po to, by zajrzeć za kulisy pracy modelek Akademii Sztuk Pięknych, reprezentowanej tu przez Eufemię. Jest i zabawnie i merytorycznie.
Galeria Rynek 30/Muzeum Warszawy
Do 23 stycznia 2023