Lubisz czytać o mieście? Czy może wolisz raczej poznawać historie ludzi? Dziś postanowiłam przewrotnie powiedzieć Ci kilka słów o osobie, którą znam najlepiej na świecie, a która wciąż potrafi mnie zadziwić. Będzie… o mnie. Kiedy, jak nie w urodziny??

 

1. Uwielbiam poniedziałki

I nie rozumiem, jak można ich nie lubić. Dla mnie każdy poniedziałek to nowe otwarcie, nowe szanse i możliwości. Może wynika to z faktu, że moim ulubionym zawołaniem jest „Ahoj, przygodo”?. Lubię zarówno początek tygodnia, jak i początek nowego projektu, nowej współpracy itd. Może więc nie jest przypadkiem, że pracowałam w dwóch telewizyjnych stacjach informacyjnych właśnie wtedy, gdy startowały, gdy nic nie było jeszcze do końca ustalone i kiedy pewne nasze (żółtodziobów) zachowania stały się później dziennikarskim standardem w branży. Do załogi TVN24 dołączyłam po niecałych sześciu miesiącach nadawania, w Polsat News byłam od pierwszych dni.

 

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz wisla

 

2. Jako nastolatka uczyłam się aktorstwa w Ognisku Teatralnym państwa Machulskim przy Teatrze Ochoty

Pani Halina była zawsze tą surową, tą, która nas stawiała do pionu, a wypłakiwaliśmy się panu Janowi. On zawsze miał dla nas słowo pocieszenia. Wśród naszych wykładowców był obiecujący absolwent wiedzy o teatrze Piotr Kraśko, modny wkrótce gwiazdor Robert Janowski (wówczas chyba pracujący już nad „Metrem”) i Sylwester Biraga, dziś dyrektor Teatru Druga Strefa.

3. Mam dobrze ponad 6 tysięcy książek, a wciąż dochodzą nowe (i co więcej, czytam je w każdych możliwych okolicznościach)

Jeszcze z późnego dzieciństwa pamiętam sytuację, gdy podarowane przez Mamę pieniądze na bluzkę wolałam wydać na stosik publikacji. Kocham słowo pisane, zapach papieru i możliwość przeżywania kolejnych żywotów razem z bohaterami książek. Jak możesz się domyślić, kiedy przystępuję do pisania książki, tematycznego kilkusetstronicowego kalendarza czy eleganckiego albumu, zawartość bibliotecznych półek można znaleźć w całym domu, w najbardziej zaskakujących miejscach, z powtykanymi karteczkami „ważne, do wykorzystania”. Pocieszam się, że reporterzy z krwi i kości (do tego miana niestety mi daleko) tak właśnie pracują: żeby napisać jedną stronę, muszą przeczytać niekiedy kilkadziesiąt, a czasem i kilkaset stron. Wspominał o tym m.in. Ryszard Kapuściński. Wcale mnie to nie dziwi. Do audiobooków wciąż nie mogę się przekonać (choć nałogowo słucham podcastów): może dlatego, że ciężko w nich coś zaznaczyć, a to robię z dużą radością.  Aha, na półkach nie mam poradników – zawsze wydawały mi się trywialne. Jestem przerażona, kiedy widzę, że dziś jeden rozdział dowolnego poradnika potrafi być przedmiotem… całego kursu on-line. Tragedia.

4. Odkąd pamiętam lubiłam kapelusze i fikuśne nakrycia głowy. Potem doszła jeszcze miłość do niebanalnych kolczyków.

Do pewnego czasu kapelutki przywoziłam z każdego odwiedzonego miejsca, choć np. traperskiego, który przyjechał ze mną z Wielkiego Kanionu, nie za często miałam okazję nosić w Polsce.

Hanka Warszawianka kapelusz

 

5. Mogłabym napisać artykuł „Grzegorze mojego życia”

A to dlatego, że miałam szczęście do wspaniałych mentorów, którzy nauczyli mnie odpowiedzialności za słowo, wrażliwości koniecznej nawet w dziennikarstwie, otwartości i krytycyzmu, ale życzliwego. Kto to taki? Grzegorz Miecugow, do którego w sumie pół-legalnie przyszłam na zajęcia na wieczorowym dziennikarstwie (sama studiując dziennie). Chciałam po prostu spotkać dziennikarza z krwi i kości. Po trzecich bodaj zajęciach, gdy jako jedyna z sali odpowiadałam na Jego pytania, zaprosił mnie do redakcji działającej od paru miesięcy stacji TVN24. Tam przeszłam świetną szkołę dziennikarstwa informacyjnego.

Kolejny to Grzegorz Dobiecki: gdy byłam na studiach, a potem już w TVN24, zafascynowana horyzontami tego korespondenta podglądałam jego występy i czytałam relacje w konkurencyjnych mediach. A po paru latach, już w Polsat News, to właśnie Grzegorz uczył mnie publicystyki międzynarodowej na światowym poziomie. Każdy z nich w dużej mierze ukształtował mnie jako dziennikarkę, ale i osobę.

I trzeci Grzegorz, który jednak nosił inne imię. Jeszcze w liceum, w I SLO na Bednarskiej literatury uczył mnie fenomenalny Cezary Geroń – jego klasę doceniłam w pełni chyba dopiero długo później, kiedy wielu kolejnych wykładowców (na różnych kierunkach, które studiowałam) erudycyjnie pozostawało za Cezarym daleko w tyle.

 

6. Przez kilka lat (a dokładniej – pięć) trenowałam taniec towarzyski

Było to w czasach, kiedy na uczelni zajęcia taneczne były traktowane jako niepoważna rozrywka dla leserów. Ja poszłam na nie z innych powodów, ale stały się dla mnie na lata sposobem na życie. Kilka letnich tygodni spędzałam na obozach tanecznych, zimą mogłam obstawić dowolne bale, bo na każdym byłam w stanie oczarować publiczność. Nic dziwnego: przez dziesięć godzin w tygodniu każdy pewnie by się nauczył?. Dodatkowo – ponieważ na obozy taneczne jeździłam masa brydżystów – nauczyłam się tej szlachetnej gry i dziś coraz bardziej korci mnie, żeby do niej wrócić. Jeśli szukasz powracającej brydżystki, daj znać, chętniej będę robić choćby za dziadka?.

 

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz taniec

 

7. Obudzona o dowolnej porze jestem w stanie w ciągu kwadransa przygotować pełnowartościowy materiał video na antenę

To efekt siedmiu lat pracy redakcyjnej w telewizjach informacyjnych: czasem dyżur zaczynało się o 4 rano, czasem kończyło o 1 w nocy. Skrócony serwis nadawaliśmy co kwadrans, więc praca błyskawiczna była naprawdę konieczna. To przełożyło się na inne dziedziny: napisanie długiego artykułu zajmuje mi – jeśli akurat nie zwlekam – maksymalnie dwie, może trzy godziny i co najciekawsze nie znajdziesz w nim ani jednego błędu ortograficznego. Przez całą podstawówkę tylko raz niepoprawnie napisałam usłyszane na dyktandzie słowo: bombkę (albo jak napisałam w tej drugiej klasie – „bąbkę”) zapamiętałam do dziś. Poprawność językowa, a zwłaszcza ortograficzna może Ci się wydać banałem, ale zapewniam Cię, że zarówno wielu blogerów, jak i wielkich niekiedy dziennikarzy, robi straszne błędy albo zatrudnia korektora, żeby sobie z nimi poradzić. Szczęśliwie ten problem mnie nie dotyczy.

 

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz tv

 

8. Lubię i potrafię pracować pod presją czasu

To rzecz jasna konsekwencja pracy w newsach. Nie rozdrabniam się wtedy na niepotrzebne działania, syntetyzuję, nie szukam wymówek (w sumie to i tak nie mój styl) i zwykle zdążam jeszcze przed terminem. Ważne, żeby zleceniodawca nie poganiał: jestem solidna i odpowiedzialna, więc jeśli powiedziałam, że dam radę, to powinno wystarczyć. Inaczej do głosu dojdzie moja przekora i …. może być różnie.

 

Niespodzianki od Hanki Warszawianki

Zostawiając swój adres zgadzasz się na otrzymywanie newslettera od Hanki Warszawianki.. W polityce prywatności znajdzesz szczegóły.. Zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

9. Nie wybaczam podcinania skrzydeł

Świadomie ograniczam (a jeśli się tylko da – ucinam) kontakty z mistrzami tej dyscypliny, a nawet jej początkującymi adeptami.

 

 

10. Przez kilka dni gościnnie brałam udział w poszukiwaniu skarbów Wazów, zatopionych w nurtach Wisły przez Szwedów podczas Potopu

Jestem z tego ogromnie dumna, bo żaden inny przewodnik nie dostał takiego zaproszenia. Co więcej: z pomocą specjalistycznego sprzętu i wespół z przeczesującym dno strażakiem udało nam się namierzyć kilka mis fontanny talerzykowej z ogrodu Pałacu Kazimierzowskiego. Ależ to była satysfakcja! Poznałam przy tym świetnych, wartościowych ludzi i to właśnie był w sumie równy skarb, jak te marmury?. Bo ludzie zawsze stali u mnie wyżej, niż rzeczy.

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz skarby

 

11. Bywałam pilotem wycieczek, w związku z czym w wielu europejskich stolicach byłam po kilkanaście razy

Z tego czasu została mi znajomość doskonałych lokalnych przewodników (np. rzymianki Jowity Ludwikiewicz), ale i masa anegdotek. Jak choćby ta, kiedy przyjechaliśmy z grupą właśnie do Wiecznego Miasta, umówieni na zwiedzanie bazyliki Św. Piotra a przewodnik (oczywiście nie-Jowita) nawalił. Nie przyszedł. Co było robić: dałam grupie godzinę na samodzielne rozejrzenie się, a sama zaszyłam się… w konfesjonale z książkowym przewodnikiem, by za godzinę wyjść do turystów i podzielić się z nimi świeżo nabytą wiedzą.

 

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz pilot

 

12. Od trzech lat kilka razy w tygodniu pokonuję kilometry na rowerku stojącym… na dnie basenu

Pokochałam super-energetyczny aqua-cycling po tym, jak poznałam (w sieci) stronę Marty Hennig czyli Codziennie Fit. Zaimponowała mi rozmachem i szerokością zainteresowań i postanowiłam sprawdzić, czy faktycznie sport może dawać radość (co wcześniej mi się nie sprawdzało). Zbiegło się to z dużymi problemami zdrowotnymi i dosyć druzgocącą diagnozą lekarzy. Zawzięłam się i stwierdziłam, że bez leków albo co gorsza przetaczania krwi (co mi proponowano) zawalczę o swoje znikające żelazo i udało się. Dziś godzina spędzona na zajęciach (chodzę do Pr1me na Grzybowskiej, doskonałe miejsce) to dla mnie również najbardziej twórczy koncepcyjnie czas: w życie wprowadziłam już kilka zawodowych pomysłów, wymyślonych właśnie na rowerku!

13. Pisałam krajoznawcze teksty do jednej z pierwszych w Polsce aplikacji GPS

Początkowo dostałam to zlecenie z doskoku, bo któryś z redaktorów nawalił i bardzo wolno pisał, ostatecznie z 30 zrobiło się prawie 200 opowieści. Nie nie, nie mówiłam: „za dwieście metrów skręć w prawo”, tylko o każdej z większych mijanych miejscowości wynajdowałam smaczki. W pewnym momencie musiałam stoczyć bitwę o krasnale. Redaktor długo nie mógł zrozumieć, czemu nalegam, żeby jednym z tekstów o Wrocławiu był właśnie o krasnalach. Po długich bojach uległ, a gdy spotkałam go rok później, niespodzianie, w całkiem prywatnych okolicznościach, na kajakach, krzyknął: „to Ty jesteś dziewczyną od krasnali”?. Takiej ksywki jeszcze nie miałam.

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz schody

 

14. Uwielbiam się uczyć i robię to nieustannie

Kiedy założyłam firmę i nie miałam środków na inwestycje, od Eweliny Muc nauczyłam się, jak zrobić stronę www i działa (jak widzisz) do dziś. Potem uczyłam się biznesu w Latającej Szkole Agaty Dutkowskiej, a jednocześnie z podcastów m.in. Mała Wielka Firma oraz nagrań (wtedy tylko video) Jamesa Wedmore’a. Od pewnego czasu jestem wierna kilku autorom: czasem są to szkoleniowcy (z różnych branży), czasem – osoby, których teksty lubię czytać dla przyjemności, choć czasami mogłoby się wydawać, że dzielą nas doświadczenia czy zainteresowania. Do tej pierwszej zaliczają się m.in. Dorota Jesionowska-Sołoducha,  Kamila Rowińska czy bezkompromisowy Jason Hunt, dzięki któremu po latach wróciłam do pisania. W tej drugiej są m.in. Andrzej Tucholski, którego ewolucję z przyjemnością śledzę w internecie oraz moje najnowsze odkrycie – zupełnie niebywali SuperStylerzy. Sprawdź i daj im szansę – może zakochasz się w ich tekstach tak jak ja.

15. Nie znoszę mitrężenia czasu w centrach handlowych

Dlatego zakupy odzieżowe robię dwa razy w roku, a do fryzjera zapisuję się karnie, tuż po zejściu z fotela. Podobno to bardzo rzadkie wśród kobiet, nie wiem, ja tak mam.

16. Pracowałam przy programie rozrywkowym polegającym na…spełnianiu marzeń

Byłam tam kierownikiem produkcji. Pewnego razu na przykład musiałam przekonać wodza Indian, by pozwolił dopompować wodę do rzeki. Powód – nasza uczestniczka marzyła o raftingu na co zupełnie nie pozwalał stan wody w rzece. Rzecz działa się w Oregonie. Udało się. Kolejne ciekawe doświadczenie.

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz (8)

 

17. Z własnych wycieczek (tzn. tych, które prowadzę), prawie nie mam zdjęć

Powód jest oczywisty: jestem w pracy, więc zajmuję się opowiadaniem historii, jasna sprawa. Nie urządzam sobie (jak niektórzy koledzy) udawanych wycieczek, z estetycznymi znajomymi tudzież modelami, tylko po to, żeby zrobić sobie sesję zdjęciową. Wierzę, że te opowieści są na tyle wyjątkowe, że zostaną poniesione w świat i tak czy inaczej dowiesz się, co robię i może kiedyś będziesz chciał się spotkać (a jeśli chwycisz za aparat i uwiecznisz przewodnika, będę Ci bardzo wdzięczna!).

Hanka Warszawianka tego o mnie nie wiesz selfie

 

Uff, miało być krótko, a znów wyszedł elaborat. Nic to – jeśli dotrwałeś do tego momentu, może po prostu nadajemy na podobnych falach albo lubisz (jak ja) czasem zajrzeć trochę za kulisy i zobaczyć mniej znane oblicze kogoś, u kogo bywasz na wycieczkach, słuchasz w radiu czy oglądasz w telewizji. Coś Cię zaskoczyło? A może masz podobne pasje czy frasunki? Daj znać na Instagramie albo wpadnij na wycieczkę!