Autor - Hanna Dzielińska
Znamy się ze studiów dziennikarskich, ale całe lata nie utrzymywałyśmy kontaktu. Ale po spotkaniu naszego roku odnalazłam Joasię na Facebooku. Któregoś dnia podzieliła się historią o tym, jak umówiła się z samego rana w okolicach Łazienkowskiej i kiedy dotarła, z dużym zapasem czasowym, nie wiedziała, gdzie przeczekać podarowany czas. Zobaczyła parę – jak się chyba wyraziła – ostentacyjnych kibiców i choć nie do końca była przekonana, czy to dobry pomysł, zapytała, czy nie znają jakiegoś przyjemnego miejsca w okolicy. Tak trafiła do Cafe Powroty przy ul. Przemysłowej. Zapamiętałam opowieść, a do Powrotów sama od tego czasu poszłam już kilka razy (ba, zdarzyło mi się nawet – wspólnie z Michałem, założycielem portalu Notatki fotograficzne – pilnować restauracji, kiedy pani barmanka musiała na chwilę wyskoczyć). Co za cudowne miejsce!
Z Moniką nie znamy się długo, ale kiedy spotkałam ją na spotkaniu przedsiębiorczych kobiet na parę miesięcy przed pandemią wiedziałam, że znajdziemy wspólny język. Kroiła się nawet współpraca (producencka), chwilowo nie doszła do skutku, ale w przyszłości, kto wie.
Marianna jest osobą, która ze wszystkich moich znajomych ma największy dar łączenia ludzi. Sama zajmuje się edukacją w muzeach – rewolucjonizuje i unowocześnia kolejne miejsca, w których pracuje. Poza tym jest duszą towarzystwa, organizatorką damskich spotkań i posiadaczką najbardziej szałowych torebek i kolczyków.
Jeśli zliczyć wszystkie nasze rozmowy, przegadałyśmy z Olą pewnie dobrych parę tygodni. W czeskiej Pradze mieszkałyśmy na Żiżkowie w hostelu, do którego wchodziło się przez pub, łaziłyśmy z Brazylijczykami, myślącymi, że „Anna Dżagelo” to najważniejsza Polska w historii i śmiałyśmy się do łez, nie tylko omawiając perypetie kolegów ze studiów. Potem nasze drogi się rozeszły, Ola kończyła kolejne fakultety i pracowała na różnych kontynentach, na szczęście, kiedy znów się spotkałyśmy, cały ten czas przestał się liczyć. Jej barwne relacje o Warszawie skradną Twoje serce.
Zdjęcie w piaskownicy nie jest przypadkowe: kilka tygodni temu Magda wydała swoją pierwszą książkę „Efekt piaskownicy” http://kieferling.pl/ , w której z wdziękiem przekonuje, że jeśli poradziłeś sobie w piaskownicy, menadżerem też możesz być przednim. Zaskoczony? Oj, ta warszawianka zaskoczy Cię jeszcze nie raz: na studiach (tak tak, to kolejna super-babka, którą znam ze studiów, to był wspaniały rok;) nie kumplowałyśmy się, ale jakiś czas temu odnowiłyśmy znajomość i wspieramy się na całego. I zawodowo i prywatnie i życiowo. To cenna i dość niespodziewana relacja.
Znamy się ze studiów, ale – podobnie jak z innymi wymienionymi wyżej babkami na całe lata straciłyśmy kontakt. Na szczęście znów się odnalazłyśmy i kibicujemy sobie w życiowych i zawodowych perypetiach. Lidka napisała we wstępie do opisu „swojej” Warszawy coś, co mnie autentycznie ujęło. Posłuchaj:
Warszawę kocham od dziecka. Jako mała dziewczynka uwielbiałam tu przyjeżdżać w odwiedziny. Miesiącami czekałam, by zjeść niedostępne w moim miasteczku bułki z pieczarkami (najlepsze były w budce kampingowej przy Placu Konstytucji), buszować w Smyku, a nocą podziwiać z rozdziawioną buzią neony wzdłuż Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej. Pałac Kultury i Nauki był wtedy centrum całego mojego wszechświata;-)
W Warszawie mieszkam od 23 lat. To moje miejsce na ziemi. Uwielbiam atmosferę tego miasta, jej historię, jej zadziorność. Tak samo lubię jej blizny, jak też miejsca, gdzie stolica przeszła lifting?.
Z Olą poznałyśmy się na studiach z historii sztuki. Razem z trzema innymi osobami tworzyliśmy paczkę, którą tylko złośliwi mogliby nazwać lożą szyderców. Wszystko dzięki Oli: uosobieniu taktu i uprzejmości. To dzięki jej wyjazdom byliśmy też na bieżąco ze sprawami polskiej racji stanu a dziś to dzięki niej oglądam czasem Warszawę z ogromnej wysokości, niemal z dachu jednego z drapaczy chmur.
Z Małgosią poznałyśmy się… na wódce. No dobrze, trochę koloryzuję: obie brałyśmy udział w spotkaniu dla blogerów organizowanych przez Muzeum Polskiej Wódki i byłyśmy w zespole, który przygotowywał jedną z potraw na warsztatach kulinarnych. Od słowa do słowa okazało się, że obie działamy na Instagramie, lubimy ciekawe dodatki (np. śmieszne okulary), mamy zdrowy dystans do świata, a także – co okazało się później – obie znamy (i on nas też) Jasona Hunta. Jeśli nie wiesz, kto zacz, wstydź się, wstydź: toż to ojciec polskiej blogosfery. Niebawem na pewno wrócimy do knucia, które przerwała nam pandemia. Czymś Was zaskoczymy, obiecuję.
Marianka przyszła raz chyba na mój spacer, albo po prostu spacer, w którym uczestniczyłam. Dawno temu. Parę lat. Od tego czasu chyba się nie spotkałyśmy „w realu”, hmm może raz? Co nie znaczy, że nie jesteśmy w kontakcie: co i raz podrzuca mi smakowite kąski z życia swoich arcywarszawskich przodków. Z zaciekawieniem kibicuję jej coraz to nowym, szalonym pomysłom: a to poprowadzi program z celebrytkami (hmm, a może ona sama jest już w tym gronie, tylko ja jeszcze się nie kapnęłam, kto wie), a to swoją niebywałą fantazją znów zaskoczy odbiorców swojego Instagrama. Nikomu jak jej nie jest do twarzy z piłą. Szlifierką. Mniejsza z tym: z tymi budowlanymi ustrojstwami. Aparatka co się zowie. Przekonasz się, czytając wciągające teksty o jej Warszawie. Aha, w końcu na pewno coś nagramy, zapewniając Ci dobrą zabawę i sporą dawkę historii miasta.
Położoną po sąsiedzku Cafe Koza na ul. Serockiej, Cafe Powroty na ul. Przemysłowej niedaleko Torwaru albo jakieś miejsce nad Wisłą (z dala od knajp i miejsc tłocznych;); Z kolei na kolację – Tel Aviv na Poznańskiej.
Joanna Klimczyk
To miejsce, w którym odbywają się „Malinowe pogaduchy” organizowane przez Joannę Malinowską Parzydło – Restauracja New West Side w Parku Szczęśliwickim, ale tak naprawdę to na rozmowy przyjaciółek każde miejsce jest dobre.
Monika Dąbrowska
Bistro La Cocotte [ul. Mokotowska] a potem lody w Na końcu tęczy.
Marianna Otmianowska
Foksal i Nowy Świat. Uwielbiam różnorodność lokali gastronomicznych: znajdziesz tu i fast fooda, i sushi, kuchnie Dalekiego Wschodu. Walniesz lufę i ekskluzywnego drinka. A na koniec zagryziesz to mortadelą w panierce.
Aleksandra Soroczyńska
Park Dreszera – rozmowy podczas spacerów są mądrzejsze:)
Magda Kieferling
Tak naprawdę to jest wiele takich miejsc. Nie jestem typem statycznym i przywiązanym do jednej lokalizacji. To zależy też od tego, z kim się spotykam i jaka jest pora roku. Latem, jak pół miasta, lubię okolice Mokotowskiej i Placu Zbawiciela. Piękne kamienice, hałas ulicy, gwar rozmów, dużo uśmiechniętych ludzi wokół – to lubię! Zawsze znajdzie się jakiś stolik jak w nie jednej, to w drugiej knajpie. Potem można wybrać się jeszcze na spacer w cichsze uliczki, np. Aleję Wyzwolenia, Aleję Róż, Chopina czy posiedzieć w Dolince Szwajcarskiej. Jesienią i zimą – takim miejscem towarzyskim może być Nowy Teatr – najpierw spotkanie i pogaduchy w przyteatralnej knajpce, a potem wspólne oglądanie sztuki. Albo odwrotnie. Albo jedno i drugie.
Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki.pl
Tam gdzie przyjemnym rozmowom towarzyszy pyszne jedzenie, moje typy to Bar Pacyfik, El Botellón, Raj w Niebie lub fajne miejsce na śniadanie np. Krem.
Aleksandra Sobera
Z przyjaciółkami albo koleżankami uwielbiam się umawiać przy Rotundzie i stamtąd zawsze spacerkiem za Domy Centrum i wchodzimy do tej knajpki, która nas w danym momencie urzeknie. Czasami to szybki lunch czy kawka. Ale zawsze staram się znaleźć coś innego, nowego. Nie lubię nudy i monotonii.
PS. Czasami zanim usiądziemy to blisko godzinę szwendamy się po mieście. Lubię spacerować i rozmawiać. A lokal to już wisienka na torcie przy babskich spotkaniach.
Nadkomisarz Małgorzata, , Z pamiętnika policjantki
[a Marianka odpowiedziała tu na pytanie o swoje ulubione miejsca. Ostrzegałam, że to aparatka.]
…to te które działają na zmysły. Wzrok, smak i zapach.
Startuję z jolie Żoli. I choć jest to moja dzielnica z wyboru serca, a nie meldunku, to najbardziej lubię się gubić właśnie tutaj. I czuję się tu bardzo jak u siebie – wiadomo ’fake it till you make it’. Do ulubionych zakątków należy m.in.ulica białych domów i czarnych samochodów, czyli dworkowa ul. Wieniawskiego. Łażę tamtędy zastanawiając się, kto w nich mieszka…i dlaczego to nie ja?:) W pobliżu jest też dom z białą żyrafą; bo jeśli ma się oczy szeroko otwarte, to można wiele wypatrzyć. Poza tym willa Brukalskich, park Cytadela (a że lubię gapić się ludziom w okna wiem, średnio to eleganckie, ale nic nie poradzę. Tam, na krawędzi parku mam świetne miejscówki). Kawiarnia Fawory też ulubiona. No i Głodomory – ich racuchy, placki ziemniaczane i podsmażane na maśle naleśniki, z waniliowym sosem nie mają sobie równych. Takie naleśniki, że klękajcie narody:)
Jest też ofkors życie poza Żoliborzem i już lecimy z koksem; cukiernia Lukullus bije na głowę wszystko i wszystkich. Od wnętrz, przez ciastka, a na pudełeczkach kończąc. Bar mleczny Gdański (bo leniwe z bułeczką), parasole przy Francuskiej i witryna Louis Vuitton. I palma „na Degolu” . Neon MIŁO CIĘ WIDZIEĆ, nocna jazda Wybrzeżem Szczecińskim i niezwykły widok na centrum z mostu Gdańskiego. Ukryte w bramie patio klubu SPATiF; szczególnie urokliwe, gdy wieczorem do tańca przygrywa orkiestra. Targ pod Hala Mirowską, przede wszystkim za kwiaty, przyprawy i turecką chałwę. Antykwariat płytowy Hey Joe i kino Elektronik. Perfumeria MO61 w której na drewnianym stole mieszamy zapachy. Co tam jeszcze? Plac Grzybowski, z ulicą Próżną z jednej, a zwieszającym czerwone brzuszysko nad głowami przechodniów wieżowcem Cosmo z drugiej. To najbardziej pocztówkowy i jednocześnie najbardziej chaotyczny architektonicznie plac. Letnimi popołudniami pięknie pachnie tu ziołami i kwiatami, wtedy najchętniej tu przychodzę.
Marianka Krystev, Fanaberie Mariana
A ja? Do Kremu na Śniadeckich nie zabieram nawet przyjaciółek. Chodzę tam czasem w weekend, z samego rana, nim przyjdą inni, bez komputera, za to z kartką papieru. Najlepiej mi się myśli właśnie tam i właśnie wtedy. A na damskie spotkania wybieram Winny Przystanek, BarAWino, Kubek w Kubek, Heritage albo Wrzenie Świata. Uwielbiam!
A skoro wspomniałam o BarAWino, to może zaciekawi Cię wizyta w winnicy. Zobacz:
Łazienki Królewskie – jeśli potrzebuję spaceru w otoczeniu przyrody, a jeśli potrzebuję się wyciszyć, to siadam w najmniej obleganych miejscach na bulwarach, gdzie patrzę na Wisłę i chmury na niebie. Jeśli potrzebuję ruchu, to rolki na promenadzie Stadionu Narodowego. Za to zimą relaksuję się podczas spacerów po pięknie oświetlonej starówce – jest wówczas magicznie
Monika Dąbrowska
Pole Mokotowskie, Teatr współczesny, Muzeum Narodowe w Warszawie, Filharmonia Narodowa, basen na SGGW.
Marianna Otmianowska
Najlepiej relaksuję się na koncertach muzyki poważnej w plenerze. Wprawdzie na koncertach w Królikarni bywają tłumy, nieco lepiej jest w Łazienkach, ale muzyka w plenerze nie tylko dźwięczy w uszach, ale ma też barwy i zapachy.
Aleksandra Soroczyńska
ROD Odyńca, gdzie mamy działkę, rok powstania 1902, antyk wśród ogrodów!
Magda Kieferling
Nad Wisłą, ale nie na Bulwarach, bo jednak tam trudno o relaks? Na szczęście wciąż nie brakuje dzikich zakątków, gdzie jest tylko człowiek i natura. Wisła to nasz warszawski skarb! Głowę oczyszcza mi również niespieszne łażenie po Powiślu, Saskiej Kępie czy cichych uliczkach Żoliborza. Mam też osobiste, rodzinne miejsce: ulicę Chłodną. To spacerując po Chłodnej przegadujemy z mężem najważniejsze życiowe decyzje. Czasem gonitwę myśli najłatwiej wyciszyć w Kościele św. Karola Boromeusza, gdzie przed wojną ochrzczona była babcia mojego męża, a 12 lat temu mój syn.
A jak mam ochotę na relaksujący „comfort food”, to idę do którejś z restauracji sieci Tel Aviv Urban Food. Po dobrym humusie od razu mi lepiej. Skądinąd: szkoda, że tak mało ocalało z żydowskiego historii Warszawy. Świetnie, że mamy od paru lat muzeum Polin!
Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki.pl
Blisko natury, czyli ogród Krasińskich, park Saski lub spacer po urokliwym Jazdowie lub miejscach nasyconych historią – Muranów, okolice pl. Politechniki lub „miasteczko wyścigowe” przy Torze Wyścigów Konnych Służewiec.
Aleksandra Sobera
Osobiście bardzo lubię ZOO. Pozwala oderwać się od miejskiego zgiełku i poczuć trochę jak w innej, zdecydowanie niemiejskiej bajce. Bez zgiełku i hałasu. Oczywiście nie w weekend, bo wtedy jest bardziej tłoczno niż na Marszałkowskiej?
Nadkomisarz Małgorzata, Z pamiętnika policjantki
Na leżaczku w parku Żeromskiego. Z książką (której i tak nie czytam, bo gapię się na ludzi;) )
Marianka Krystev
Nie ukrywam, relaksowanie się – zwłaszcza w mieście, którego ulice nieodmiennie wiążą się dla mnie z pracą – to nie jest moja mocna strona. Chociaż właściwie potrafię zrelaksować się na łodzi płynącej Wisłą, ale też spacerując po dowolnej części miasta… z samego rana. Wtedy, kiedy do nieotwartych jeszcze sklepów dowożone jest pieczywo, a Warszawa jest na chwilę przed pobudką.
Hmm chyba nie ma takich, ale nie przepadam za Ursynowem i Kabatami; generalnie nie przepadam za dzielnicami, ciągnących się nowych, grodzonych osiedli; wieżowce za Żelazną Brama z kolei mnie przytłaczają wrażeniem ciasnoty i ściśnięcia.
Joanna Klimczyk
Przejście podziemne w Centrum, które jest obok stacji metra. Wszyscy pędzą i zawsze są tam tłumy ludzi.
Monika Dąbrowska
Skrzyżowanie al. Niepodległości i ul.Koszykowej (bo już podwórka tamtejszego osiedla jest piękne) ale samo skrzyżowanie okropne.
Marianna Otmianowska
Miejsce, którego nie lubię to okolice Stadionu Narodowego – przejścia podziemne są obskurne. Wyjście z koncertu czy meczu to kilometry bez ładu i składu. Błonia zastawione samochodami, okolice dworca Stadion nie budzą mojego zaufania. Również Stadion od strony Wisły jest mało przyjazny. Ale sam Stadion wpisał się już w krajobraz i nie wyobrażam sobie bez niego życia
Aleksandra Soroczyńska
Miasteczko Wilanów – nie ma tam warszawskiego klimatu, mieszkańcy nie są tu osadzeni. To się czuje na każdym kroku.
Magda Kieferling
W zasadzie nie ma takiego miejsca – mam wiele ciepłych wspomnień z różnymi, nawet obiektywnie nie najciekawszymi miejscówkami? Klimat tworzą jednak ludzie. Po dłuższym zastanowieniu nie mam jedynie ciepłych uczuć do lansiarsko-klubowego klimatu Mazowieckiej. Nie moja piosenka.
Lidia Lewandowska
Złote Tarasy i okolice – dzikie tłumy!
Aleksandra Sobera
Nie cierpię każdego miejsca, w którym nie jestem w stanie zaparkować kiedy muszę tam coś załatwić i nie ma alternatywy na dojazd komunikacją miejską. Dlatego jak ognia staram się unikać jazdy samochodem po mieście i kocham metro. Według mnie to najlepszy środek transportu w każdym mieście.
Nadkomisarz Małgorzata, , Z pamiętnika policjantki
Nie cierpię, to może zbyt mocne słowo, ale powiedzmy, że uczucia mam te same co do salcesonu, wątróbki i flaków, czyli nie siedzi mi:). Chmielna mi nie siedzi, szczególnie jej odcinek od Szpitalnej do Nowego Światu. Zapyziała jest taka i prowincjonalna. Zupełnie przeciwieństwo Foksal. Nie siedzi mi się również przy Zbawixie, który w moim odczuciu jest bardziej jest sceną i wybiegiem, niż miejscem relaksu. W ogóle z zasady unikam tzw. modnych miejsc.
Marianka Krystev, Fanaberie Mariana
Trochę przykra konkluzja, że spora część naszych nielubianych miejsc to ścisłe centrum miasta. Ja dorzucę kolejne: przejście (naziemne, znaczy się: chodnik) pomiędzy Patelnią czyli placykiem przy wyjściu z metra Centrum a Dworcem Centralnym. To chyba jedyne miejsce w Warszawie, gdzie czuję się nieswojo i mam stuprocentową pewność, że zaraz zaczepi mnie ankieter, sprzedawca lepszego życia, bezdomny albo pijak.
Uwielbiam Grochów: od placu Szembeka po Olszynkę Grochowską ; ukochane miejsce to dzikie tereny na Olszynce za przejazdem kolejowym, jest też miejscem, gdzie najlepiej się relaksuje w towarzystwie moich haszczanek czyli psów husky.
Joanna Klimczyk
Mieszkałam i pracowałam w kilku dzielnicach, które dla mnie są „moje” w Warszawie. Na Ochocie jest to Park Szczęśliwicki, w Ursusie mam ulubione miejsce na lody, które moja córka nazywała „wielkie gały” – czyli „Cafe Aroma” na rogu ulic Siłaczki i Faraona oraz ulubioną włoską restaurację „Trattoria Calabria”, w Śródmieściu Park Saski i jedno z moich ulubionych muzeów Muzeum Narodowe, w którym zawsze odwiedzam swój ulubiony obraz na wystawie stałej, uwielbiam też odwiedzać Kino Muranów – zawsze znajdę tam jakiś ciekawy film. Mam też wiele ulubionych miejsc w pobliżu Warszawy, do których chętnie wracam.
Monika Dąbrowska
Tereny za gmachem głównym Politechniki Warszawskiej zwane kampusem.
Marianna Otmianowska
Ulubione miejsce w dzielnicy to ul. Francuska. Mam wrażenie, że to miasto samo w sobie. Małe sklepiki istniejące od lat, urocze knajpki. Ale równie mocno lubię zrewitalizowany Park Znicza, tuż koło domu. Pięknie zaprojektowana roślinność, fontanny, plac zabaw – oaza zieleni.
Aleksandra Soroczyńska
Teatr Nowy – dobra kuchnia, dużo miejsca, świetne książki, w zimie można jeździć na hulajnodze, w lecie popluskać się w fontannie, łączy pokolenia
Magda Kieferling
Tarchomin kojarzy się z blokowiskami, „słoikami” i Wisłą. To jednak nie wszystko. Jest tu też dużo zieleni, w tym dwa mniej znane warszawskie lasy – mój pobliski Anecin (żyjące w nim stada dzików nie ułatwiają spacerów z psem?) i las Henryków. Na Henrykowie zachowało się kilka pereł przedwojennej architektury – stare wille nadgryzione zębem czasu, ale wciąż piękne. Tu i ówdzie stoją też drewniane chaty, w których już chyba nikt nie mieszka. Za to bosko pachnie jaśminem i akacjami! Czasem to, co naprawdę ciekawe mamy pod nosem. Trzeba tylko chcieć ruszyć dalej niż do osiedlowej Biedronki?
Lidia Lewandowska, Wirtualne Kosmetyki.pl
Lasy w Wesołej np. Las Milowy lub Las Sobieskiego, oraz tuż obok Wesołej, w Marysinie Wawerskim – zaczarowany jogowy domek „Yoga Home”.
Aleksandra Sobera
Oczywiście Królikarnia ? jest idealna do biegania, spacerowania, czytania książki na ławce i po prostu odpoczęcia i wyciszenia się na szybko. Takie miejsce, które nawet w opcji „last minute” zawsze ma bardzo dużo do zaoferowania ?
Nadkomisarz Małgorzata, Z pamiętnika policjantki
Żoliborski plac Inwalidów, bo mam z nim związanych parę miłych wspomnień…:)
Marianka Krystev, Fanaberie Mariana
A moją ulubioną ulicą w dzielnicy jest Chocimska, lubię też – jak kilka bohaterek – Teatr Nowy i niespieszny spacer wąskimi ulicami Starego Mokotowa.
Ile nowych miejsc poznałeś dzięki moim rozmówczyniom? Mam nadzieję, że przyniosłyśmy Ci inspirację na kilka kolejnych tygodni. A jeśli chcesz poznać słynne warszawianki i rzymianki z dawnych czasów – kup nagranie spaceru online, który odbył się 5 lipca. Prowadziłam go wspólnie z Jowitą Ludwikiewicz (portal Rzymskie Wakacje) . Znajdziesz je tutaj (klik) albo klikając w zdjęcie poniżej.
Kontakt