Autor - Hanna Dzielińska
Za chwilę przekonasz się, że niechęć do niskich temperatur bynajmniej nie była głównym powodem prezentowania wiosny w dekoracji pałaców, kamienic czy parków. Co zatem kierowało artystami? Zapraszam na pierwszy wiosenny spacer.
Zaczynamy od przedstawienia, do którego najłatwiej trafić. Chodzi o podpisaną jako Flora rokokową rzeźbę z Ogrodu Saskiego.
Jeśli ufać planowi generalnemu ogrodu, stanowiącego część Osi Saskiej wytyczonej w czasach Augusta II zatem w pierwszej połowie XVIII wieku, rzeźb i waz ogrodowych miało być siedemdziesiąt. Tyle przynajmniej wyznaczono postumentów.
Zgodnie z ówczesnymi zasadami, przechadzający się po królewskim ogrodzie mieli mijać alegorie cnót, cech umysłu, sztuk i nauk, przeplatane przypominającymi o rytmie natury i życia ludzkiego figurami czterech pór roku. Część figur opuściła Warszawę już w 1794 roku, wywieziona przez rosyjskich żołnierzy do Petersburga.
Trzydzieści kilka lat później reperacji i pomalowania wymagało dziewiętnaście rzeźb z postumentami. Raczej nie był to cały zasób Ogrodu, bo dziś – po kolejnych wojennych zniszczeniach – na cokołach stoi dwadzieścia jeden figur. Wśród nich Wiosna, w XIX wieku podpisana jako Flora.
To najbardziej archetypiczne przedstawienie tej pory roku: młoda dziewczyna niemal dosłownie idzie przez ogród i rozrzuca trzymane w koszyku kwiaty. Autorem pochodzącej z lat 60. XVIII wieku figury jest nieznany rzeźbiarz warszawski. Porównując zdjęcia przedwojenne i współczesne, widać pewne przekształcenia dokonane przez zespół konserwatorów kierowanych przez Stanisława Jagmina.
Zdaniem niektórych badaczy, układ postaci i skrót perspektywiczny sugerują, że jej pierwotną lokalizacją mogła być nisza w żywopłocie (tak jak w przypadku odwiedzonej przeze mnie latem 2018 roku rezydencji Großsedlitz w Saksonii, spójrz na zdjęcie).
Wiosnę, która pierwotnie zapewne była pozłacana, znajdziesz niedaleko Grobu Nieznanego Żołnierza.
I znów Wiosna utożsamiona z Florą (albo odwrotnie). Tym razem – dla odmiany – miejsce położone z dala od centrum, w dodatku wymagające kupna biletu (chyba, że przyjdziesz w czwartek, wówczas wejdziesz za darmo). Mowa o pałacu w Wilanowie, a dokładniej – o sypialni królowej.
Jej wystrój projektował w latach osiemdziesiątych XVII wieku Augustyn Locci, zaś malowidła, o których chcę Ci opowiedzieć, wykonał Jerzy Eleuter Szymonowicz-Siemiginowski. Alegorycznie przestawiona na plafonie (czyli obrazie umieszczonym na suficie) Wiosna ma – nie może być inaczej – urokliwą twarz Marii Kazimiery czyli Marysieńki Sobieskiej. Wokół niej widać m.in. Narcyza, Ajaksa, oraz odchodzącego boga mroźnego północnego (zimowego) wiatru, Boreasza. Radość i chęć do życia roztaczana przez Wiosną ma symbolizować miłość, jaką królowa wzbudza w sercach poddanych.
Ale malowidło nad głową to niejedyne przestawienie wiosny w tym wnętrzu. Powiedziałabym, że nawet ciekawsze są malowidła na fasecie (to zakrzywiona przestrzeń łącząca ścianę z sufitem).
Tu pokazano prace rolnicze i zajęcia wiejskie, wykonywane właśnie wiosną. Każdemu z przedstawień towarzyszy odpowiednio dobrana łacińska sentencja pochodząca z napisanych w 1 wieku p.n.e. „Georgik” Wergiliusza.
W sypialni królowej przedstawiono szczepienie drzew, sadzenie winorośli, chwytanie roju pszczelego oraz walkę byków. Jak możesz się domyślić, pozostałe pory roku zostały przedstawione w innych pomieszczeniach pałacu. Dekoracja przypomina o ziemiańskich korzeniach właściciela pałacu, króla Jana III Sobieskiego.
Żeby dostrzec kolejne przedstawienie wiosny, znów trzeba spojrzeć do góry. Na skraju podcieni kamienicy stojącego po wschodniej stronie placu Konstytucji, nieopodal wylotu Koszykowej, znajduje się mozaika autorstwa Hanny Żuławskiej z Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Sopocie.
Tutaj, inaczej niż w poprzednich przestawieniach, ta wyczekiwana przez wielu pora roku nie jest przedstawiona jako młoda dziewczyna z bukietem kwiatów czy w wieńcu. Miejsce zobowiązuje.
W końcu Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa miała mieścić zupełnie innych gości niż królewskie pałace. Wiosnę symbolizuje tu grupa ludzi – wśród nich robotnik, krakowianka, górnik, dziecko i chorąży ewidentnie wybierający się na… pochód pierwszomajowy. Narracja socjalistycznego państwa dobrobytu, w którym ważne miejsce zajmuje prawo do pracy, jest tu nadrzędna.
O tym, że wiosna to też przebijające się po zimie przez ziemię kwiaty przypomina utkana z przebiśniegów, ale i gołąbków pokoju (ideologia przede wszystkim) dekoracyjna bordiura.
Jak możesz się domyślić, pozostałe pory roku znajdują się w trzech pozostałych skrajnych kasetonach krużganków. Do nich wrócimy za kilka miesięcy?
Autorka, wykształcona m.in. przez Feliksa Szczęsnego Kowarskiego, Tadeusza Pruszkowskiego i Józefa Pankiewicza miała na koncie m.in. udział w konkursie na dekoracji hali Dworca Głównego w 1939 roku, polichromie kilku kamienic na warszawskim Starym i Nowym Mieście oraz fresk na Torwarze.
I tym razem nie obejdzie bez zadzierania głowy. Tym razem czeka nas wizyta pod jedną – tą mniej znaną – z kamienic Jana Wedla. Tak, tak, tego od fabryki czekolady.
Zaniedbany dziś dom przy Puławskiej 26a to projekt Zdzisława Mączeńskiego, pochodzący z 1938 roku. Kamienicę wyróżnia charakterystyczna rzeźbiarska oprawa przejazdu bramnego – w czerwonym kamieniu Józef Below wykuł „Przemysł” i „Rolnictwo”, pomiędzy którymi króluje postać, którą przy odrobinie wyobraźni można by wziąć właśnie za poszukiwaną przez nas wiosnę.
Ale to nie ona. To Rzeczpospolita – jak widać po otaczającej ją, bujnej roślinności – prosperująca całkiem dobrze. Wszystko to zasługa rozwoju przemysłu i rolnictwa umieszczonych po bokach. Gdzie zatem jest wiosna?
Cofnij się trochę (wiem, w tym miejscu to dość karkołomne, bo chodnik gęsto obstawiają samochody) i spójrz nad bramę: tu dostrzeżesz cztery pory roku, wśród nich poszukiwaną przez nas wiosnę. Utrzymana w międzywojennej stylistyce płaskorzeźba przedstawia młodą dziewczynę z ptakiem na ręku.
Wokół której mali chłopcy skupią kwiaty i bawią się z domowym ptactwem. Jeśli spojrzysz na sąsiednie płaskorzeźby, prędko zorientujesz się, że autor pod pozorem pór roku przedstawia kolejne etapy ludzkiego życia.
Przed rokiem kamienica, w której wnętrzu zachowało się mnóstwo oryginalnych detali, m.in. fornirowe drzwi oraz sztukaterie, została wpisana do rejestru zabytków.
A teraz całkowicie zmieniamy klimat. Na dźwięk nazwy „Saska Kępa” większości czytelników włączają się skojarzenie międzywojenno-inteligencko-artystyczno-willowe. Tymczasem wiosna, którą dziś chcę Ci tu pokazać, nie ma z tymi konotacjami wiele wspólnego.
Można ją spotkać na Międzynarodowej, czyli ulicy, która – choć wytyczona przed wojną, zabudowy doczekała się dużo później. I to bynajmniej nie willowej. Rytm ulicy, której nazwa nawiązuje do planów ulokowania w tym rejonie terenu wystaw międzynarodowych, wyznaczają wysokie bloki.
I to właśnie między nimi rozłożyła się – a czemu nie – „Wiosna” wyrzeźbiona w połowie lat siedemdziesiątych przez Teresę Brzóskiewicz. Tradycyjnie tę porę roku artystka przedstawiła jako młodą dziewczynę, ale w odróżnieniu od dotychczas omówionych przedstawień, nadała jej bardzo dynamiczną formę. Długowłosa, targana wiatrem (spójrz na nią od tyłu) „Wiosna” wyraźnie próbuje się podnieść z cokołu.
Ułożenie postaci przywodzi na myśl alegorię Wisły z południowego tarasu Pałacu Na Wodzie. Może była to przymiarka właśnie do takiego przedstawienia? W 1981 roku artystka wykonała stojącą do dziś na Marszałkowskiej, nieopodal dawnego kina „Oka” pracę zatytułowaną „Dwie rzeki” albo „Wisła i Wołga”.
Jak Ci się podobało na tym nietypowym wiosennym spacerze? Jeśli korcą Cię nieszablonowe przechadzki, zapraszam do kontaktu. Chętnie poprowadzę Cię w miejsca, gdzie dotąd – nawet jeśli mieszkasz w Warszawie od dziecka – nigdy nie dotarłeś.
Kontakt