Póki lato jeszcze trwa, polecam Ci kilka wystaw plenerowych. Ale też – wiedząc, że pogoda bywa kapryśna i deszcz nadciąga ostatnio nad miasto najczęściej w weekendy, znajdziesz tu też coś na niepogodę. Zapraszam na czwartą część przeglądu, na co pójść prędko, a na co nie warto się śpieszyć. 

 

W Radziwiłłowskim stały domu…

Pałac w Nieborowie

O mojej miłości do Nieborowa wspominałam już nie raz, nie będę się zatem powtarzać; dziś przynoszę Ci pachnącą nowością wystawę stałą umieszczoną tam, gdzie dotąd nocowali goście Domu Pracy Twórczej, funkcjonującego tu przez kilkadziesiąt lat. Nie powiem, dla studentów historii sztuki, odbywających  tu praktyki, spotkanie z poetką Anną Piwkowską czy amerykanistą Zbigniewem Lewickim było dużą atrakcją, ale dziś przepisy przeciwpożarowe zmusiły władze muzeum do zmiany charakteru tych wnętrz.

Od czerwca można tu oglądać nową wystawę stałą poświęconą fascynującej historii rodu Radziwiłłów, ordynacji i rezydencjom słynnej familii.

 

Wystawy na lato cz.4 Hanka Warszawianka Nieborów nowa wystawa Radziwiłłowie

 

Wystawa jest wyśmienita, zgromadzono na niej przedmioty pochodzące z dawnych siedzib radziwiłłowskich, położonych na terenach dzisiejszej Białorusi, Litwy, Ukrainy oraz Polski i Niemiec. Rozeznanie ułatwia czytelna mapa oraz animacja, tłumacząca sens i historię ordynacji i losy poszczególnych części rodu.

Wielbicieli porcelany kusi ogromny kredens pełen porcelany z Korca i Baranówki z kolekcji książąt Radziwiłłów z Balic (Kraków) oraz serwis Władysława Czartoryskiego z paryskiego Hotelu Lambert.

 

 

Zainteresowanych militariami wciągnie historia pewnego księcia z Innsbrucka, któremu władcy z całej Europy (w tym Polacy – Radziwiłłowie, ale też m.in. Stefan Batory) słali swoje zbroje do kolekcji, a także imponująca zbroja maksymiliańska (czyli taka, której płyty pancerza są żłobkowane) oraz wystawny naczółek konia. Oba eksponaty oryginalnie pochodziły z zamku w Nieświeżu, dziś to część kolekcji Macieja Radziwiłła.

Mnie zafrapowała niepozorna choć elegancka cukiernica z czasów, gdy cukier był takim luksusem, że trzeba go było zamykać na kluczyk oraz informacja towarzysząca wysmakowanym pasom kontuszowym ze Słucka (manufaktura Radziwiłłów, rzecz jasna) o tym, że w czasie pokoju noszono pasy w kolorze złotym, a w czasie wojny – karminowym.

 

 

Nie brak obrazów, w tym pędzla Elisabeth Vigée Le Brun, przedstawiającego Stanisława Augusta w stroju Henryka IV; a także miniatur, medali i rycin.

Mnie zabrakło tylko opowieści o słynnych radziwiłłowskich hutach szkła w Nalibokach i Urzeczu, których wyroby do dziś zdobią sale na I piętrze pałacu, ale ufam, że i im poświęcona zostanie kiedyś kolejna wystawa.

Uwaga: żeby wejść do pałacu (w którym za 10 zł kupuje się bilet na nową wystawę) trzeba kupić bilet na zwiedzanie ogrodu (w kasie przy bramie).

 

Spośród tysięcy

Plac Grzybowski

Muzeum Getta Warszawskiego, choć remont budynku dawnego szpitala dziecięcego Bersohnów i Baumanów jest jeszcze we wstępnej fazie, nie próżnuje. Na placu Grzybowskim od niedawna można oglądać wystawę „Spośród tysięcy”, poświęconą warszawiakom, którzy zostali schwytani i wywiezieni do obozu zagłady w Treblince (bądź zabici na Umschlagplatzu) podczas tzw. Wielkiej Akcji w lipcu 1942 roku.

 

 

Choć niewielka, przynosi przypomnienie ciekawych, a nie zawsze dostatecznie eksponowanych postaci. Jest tu miejsce zarówno dla szefa warszawskiego Judenratu (czyli gettowej administracji) Adama Czerniakowa, jak i Stefy Wilczyńskiej oraz Janusza Korczaka. Ale opisano tu również historię najstarszego wiekiem rabina warszawskiego getta – Icchaka Meira Kana, założyciela poczytnego tygodnika Der Moment Hillela Cajtlina, a także Dawida Grabera i Nachuma Grzywacza – jednych ze śmiałków, którzy zakopywali bezcenne Archiwum Ringelbluma.

 

 

Są historie tragiczne podwójnie – tych, którzy na co dzień spędzali życie za granicą, ale w przededniu wybuchu wojny przyjechali do Warszawy, jak malarz Roman Kramsztyk czy córka Ludwika Zamenhofa Lidia, wybitna esperantystka. Jest wspomnienie poetki Henryki Łazowertówny i aktorki Miriam Orleski.

Na osobnym panelu umieszczono nazwiska (a czasem same imiona) innych mieszkańców getta, którzy trafili na Umschlagplatz link podczas Wielkiej Akcji, w tym – imiona dzieci z sierocińca Janusza Korczaka.

Plenerowa wystawa potrwa do grudnia. Warto spojrzeć w oczy jej bohaterom.

Zaskocz przyjaciół niesamowitymi historiami
o Łazienkach Królewskich

  • Jakie wrogie kraje prowadziły w Łazienkach Królewskich tajne rozmowy?
  • Które z wnętrz zyskało niedawno nowe życie?

To tylko kilka ciekawostek, które znajdziesz w wyjątkowym, autorskim mini-przewodniku „Piękne nieznajome”. Pobierz bezpłatnie:

.

Świat ogrodów Longina Majdeckiego

Ogrodzenie Łazienek Królewskich (od Agrykoli)

 

Kiedy usłyszałam o tej wystawie, podskoczyłam z radości. Longin Majdecki to przecież obok Franciszka Krzywdy-Polkowskiego, Franciszka Szaniora i Aliny Szoltzówny jeden z wielkich warszawskich architektów zieleni, którego spuściznę czuć w mieście na każdym kroku.

Kiedy doczytałam, że to wydarzenie rozpoczynające obchody rocznicowe (100-lecie urodzin i 25-lecie śmierci), nad którego realizacją czuwa komitet składający się dziesięciu narodowych instytutów i uczelni, byłam przekonana, że będzie to prawdziwy hit. Niestety, nie tym razem.

 

 

Choć dorobek współpracującego przez dekady z Łazienkami Królewskimi Longina Majdeckiego jest ogromny i w dużej mierze został pokazany na wystawie, trudno się nim zachwycić i zainspirować ot, choćby do ogrodowych podróży. Powód? Idąc po linii najmniejszego oporu organizatorzy postawili na zdjęcia lotnicze z Google Maps i opis każdej z realizacji. Czasem towarzyszą im plany wykonane ręką Longina Majdeckiego. Nie byłoby w tym może nic złego, gdyby choć odrobinę zróżnicowano plansze – te, które są, zlewają się ze sobą; informacja, gdzie leży dany park (nazwa województwa) istnieje tylko w podpisie do zdjęcia, w żaden sposób się nie wyróżnia i trudno ją przegapić, a oprawa graficzna ma kolor – jakże by inaczej – zielony. W założeniu brzmi logicznie, na tle zielonej ściany Łazienek wygląda umiarkowanie udanie.

 

 

W portfolio profesora nie brak projektów założeń parkowych sąsiadujących z pałacami ważnych warszawskich osobistości (m.in. Stanisława Augusta, ale nie tylko), więc aż prosiłoby się, żeby wspomnieć o nich trochę więcej bo to wątki, które łatwo przyciągną uwagę warszawiaków. Nic z tego.

Pozostaje mieć nadzieję, że organizatorzy wyciągną wnioski z własnych niedociągnięć i kolejne wydarzenia będą godne nazwiska ich bohatera.

 

Roman Duszek

Ul. Żeromskiego 22/29 (na wprost bielańskiego Ratusza)

 

Na tę wystawę trafiłam przypadkiem i w sumie dobrze się stało. Niby wiedziałam, że Urząd Dzielnicy Bielany co pewien czas chwali się swoimi znanymi mieszkańcami (jak było np. w przypadku wystawy o pt. Piechotkach, ale dotąd ich nie widziałam.

 

 

Bohaterem plenerowej wystawy przy Żeromskiego 22/29 jest artysta, którego prace na pewno kojarzysz. Tak tak, dobrze widzisz: nawet jeśli nie gustujesz w sztuce i tak musiałeś się z nimi zetknąć. Bo Roman Duszek jest projektantem grafikiem, skądinąd jednym z prekursorów projektowania systemowego. To spod jego ręki wyszło logo LOT-u (napis, bez żurawia – tego ostatniego projektował Tadeusz Gronowski), hotelu Victoria przy placu Saskim  i Międzynarodowych Targów Poznańskich.

 

 

 

Ba, na długo przed tym, gdy po raz pierwszy można było wsiąść w podziemną kolejkę i ruszyć z Ursynowa na Bielany, Roman Duszek zaprojektował system identyfikacji wizualnej stołecznego metra, z którego korzystamy do dziś.

Każda kolejna plansza niepozornej wystawy to nowa ciekawa historia: jak się okazuje, to również pochodzący z Bielan a od lat mieszkający w USA projektant był odpowiedzialny za lifting francuskiej marki „la vache qui rit”, którą znasz na pewno, jeśli choć raz kupowałeś coś we francuskim supermarkecie. 

 

 

Znajdź pretekst (ot, na przykład spacer po lekturze tego artykułu i wybierz się na Bielany, by zobaczyć dokonania projektowe Romana Buszka, a rozmowy z artystą możesz wysłuchać tutaj .

 

A więcej wystawowych poleceń (i ostrzeżeń) znajdziesz tu (klik) i tutaj.