Kontakt

Co czytać, kiedy nadchodzi jesień? Na przykład pozycję, która pomoże Ci docenić tę porę roku w Warszawie. Albo książki, których bohaterowie są żywym przykładem na to, że każda pora jest dobra, by zrobić coś brawurowego. Zobacz.

 

 

Zielona Warszawa. Alternatywny przewodnik, Agnieszka Kowalska

Wyd. Dom Spotkań z Historią

 

O tym, że przyszłość ma kolor zielony, nie trzeba już chyba nikogo przekonywać. Lasy i parki dawały nam wytchnienie podczas pandemii, a teraz są ratunkiem przed trudnymi czasem do zniesienia upałami. I właśnie zielone skrawki (ba, połacie) Warszawy wzięła na celownik Agnieszka Kowalska, przygotowując swoją nową publikację.

 

Tekst jest tu w zasadzie dodatkiem do ogromnej masy zdjęć: i tych współczesnych i czarno-białych, czasem bardzo ciekawych, wyciągniętych głównie z Narodowego Archiwum Cyfrowego. Znajdziesz tu i krótką historię dbania o zieleń (zwieńczoną, nomen omen, konkursem Warszawa w kwiatach) lata temu i wskazówki, gdzie się wybrać, jeśli chcemy pokontemplować miejską przyrodę.

 

 

Obok oczywistych pomysłów, takich jak parki czy ogródki działkowe, jest tu i fascynujący Cmentarz Żydowski i podwarszawskie bagna (jak się do nich dostać – pisałam tutaj, klik). Jest opowieść o ogrodniczych partyzantach; o pszczołach, o Wiśle i o ogrodach społecznych.

 

Autorka nie ukrywa, że temat zafrapował ją po niedawnej wystawie poświęconej Alinie Scholzównie w Muzeum Woli i dlatego również część książki poświęciła architektom zieleni działającym w Warszawie. I tym dawnym i współczesnym. Sporą część publikacji zajmuje też opowieść o artystach tworzących w parkach i na skwerach. Nie mogło też zabraknąć tras spacerowych po dzielnicach, choć w zasadzie jest to raczej garść (często powierzchownych) wskazówek i na pewno nie one stanowią o walorach publikacji. Zastanowienie budzi też jej rozmiar – albumowy – który sprawia, że chodzenie z nią w torebce raczej nie wchodzi w grę.

 

 

„Zieloną Warszawę. Alternatywny przewodnik” można potraktować jako dobry punkt wyjścia do ruszenia w plener i docenienia miejskiej przyrody.

 

Peggy Guggenheim. Życie uzależnione od sztuki, Anton Gill

Wyd. Znak Litera Nova

 

Bywasz u mnie na spacerach albo wykładach? Jeśli tak, to wiesz, że artystyczny chaos to coś, co towarzyszy mi niezmiennie od 15 lat pracy jako przewodnik i 20 jako dziennikarka. Mając za sobą studia na trzech różnych kierunkach, bez trudu potrafię powiązać pozornie w żaden sposób ze sobą niepowiązane wydarzenia czy zjawiska i wychodząc np. od warszawskich zwierząt po kwadransie dojść do zjawisk kulturowych w USA w latach 30.

 

 

Biografia Peggy Guggenheim jest podobna: założycielka fundacji i kolekcjonerka, dla której tłumy miłośników sztuki nowoczesnej zjeżdżają do Wenecji też lubiła rozmach (na szczęście autor książki również). A przy tym żyła w tak ciekawych czasach, że słynne nazwiska z powodzeniem wypełniłyby celebrycką książkę telefoniczną XX-wiecznego Paryża, Nowego Jorku i Londynu. Jest tu trochę jak u Hitchcocka – zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem napięcie tylko rośnie. Tu trzęsieniem ziemi jest katastrofa Titanica – tak tak, bezpośrednio wpływająca na życie małej Peggy. Nic więcej nie powiem, mając nadzieję, że samodzielnie oddasz się lekturze.

 

Będzie długa, wciągająca, ale miejscami przytłaczająca. Niezliczone przeprowadzki, zakup kolejnych rezydencji i mieszkań w kolejnych krajach Starej Europy, Wysp Brytyjskich i USA; parotygodniowi kochankowie, wydumani kochankowie i iluzoryczne przyjaźnie to coś, co przewija się przez karty biografii tak często, że niekiedy trudno się w tym połapać.

 

Ale nie szkodzi: rytm narracji odzwierciedla dynamikę czasów, o których mowa i temperament słynnej kolekcjonerki.

 

 

 

 

 

Jeśli zatem wybierasz się do Italii albo kochasz sztukę albo byłaś/eś na wystawie Chagalla (tak tak, on też pojawia się w książce) i lubisz otaczać się odrobinę postrzelonymi osobami, koniecznie sięgnij po tę pozycję. Wzbogaci Cię, rozśmieszy i dostarczy masy anegdotek na spotkania z przyjaciółmi.

 

Rozmowy z Lorentzem, Robert Jarocki

Wyd. Państwowy Instytut Wydawniczy

 

Ta książka nie ma w sobie nic z nowości, a jednak przynosi mnóstwo nowych informacji nawet komuś, kto – jak ja – w świecie muzealniczym, varsavianistycznym i kulturalnym jest aktywny od prawie dwóch dekad.

 

 

 

Wywiad-rzeka prowadzony przez Roberta Jarockiego Powstawał podczas kilkunastu spotkań z dyrektorem Muzeum Narodowego, łącznie w ciągu dobrych kilku miesięcy. Nie powiem: choć fragmenty znałam prawie na pamięć, tyle razy wykorzystywałam je podczas oprowadzania, książkę na własność kupiłam dopiero niedawno, a jej lektura zajęła mi kilka tygodni. Wszystko dlatego, że życie bohatera; swada, z jaką opowiadał o swoich perypetiach oraz bogactwo tropów artystyczno-warszawskich sprawiało, że (początkowo) nie mogłam powstrzymać się od robienia notatek. W końcu odpuściłam: smakowita anegdota czai się tu na co drugiej stronie, więc w razie potrzeby po prostu sięgnę w dowolne miejsce książki i wyłowię perełkę o której opowiem na przykład na wykładzie czy biznesowym śniadaniu. 

 

W treści znajdziesz i koronowane głowy i niesubordynowanych pracowników (z samym Stanisławem Lorentzem na czele), prezydenta Starzyńskiego, J. Nehru, ambasadorów i… zadowoloną amerykańską firmę, dla której na polskim Wybrzeżu zbudowano statek do przewozu gazu. Nie miej złudzeń: ją też prof. Lorenz (chlubnie) włączył w warszawską historię.

 

Słowem: jeśli tylko interesuje Cię, jak wyglądały kulisy świata kultury, konserwacji zabytków, muzealnictwa, obrony Warszawy, ratowania dzieł sztuki odbudowy Warszawy czy Zamku Królewskiego, ta pozycja na pewno sprawi Ci mnóstwo radości.

 

Antoni Patek. Zegarmistrz królów, Beniamin Czapla

Wyd. Iskry

 

Nazwiska Patek nie trzeba przedstawiać nikomu, kto choć raz zamarzył o luksusie. Jednym z jego przejawów jest przecież wart fortunę zegarek, wyprodukowany przez firmę emigracyjnego działacza społecznego Antoniego Patka. I choć życie zegarmistrza nudne nie było, z książki wydanej przez Iskry na pewno tego się nie dowiesz. Przeciwnie. Zanim dotrzesz do czasów, kiedy powstają pierwsze czasomierze Patka, zapewne zdążysz zasnąć albo odłożysz biografię na później (jak ja).

 

 

Prędko za to dowiesz się od autora, jak to poprzedni biografowie nie dość wnikliwie szukali śladów naszego bohatera albo nie dość roztropnie interpretowali to, co udało im się namierzyć. Jak mały jest materiał źródłowy i jak żmudna była praca nad książką. To, co rzuca się w oczy od pierwszych rozdziałów to absolutne pokpienie przez wydawcę kwestii redakcji. Za dużo słów, strona bierna królem świata, narracja godna pracy magisterskiej mało wymagającego promotora.

 

Jeśli przebrniesz przez pierwszych kilkadziesiąt stron, poznasz dzieje polskiej emigracji w Szwajcarii, Legionów Polskich, Wiosny Ludów i działalności polityczno-społecznej Antoniego Patka. Owszem, tło i kontekst są ważne, ale proporcje, w jakich zdecydował się je nam zaserwować autor zdecydowanie zniechęcają do poznawania losów słynnych Polaków. A przynajmniej tego.

 

A może to tylko moje wrażenie? Może własna popularyzatorska pasja albo wieloletnie dziennikarskie doświadczenie sprawia, że oczekuję zainteresowania czytelnika od pierwszych słów, a potem ewentualnie przemycanie bardziej niszowych treści? Niewykluczone. Wprawdzie do wiernych klientów zegarków firmy Patek należała królowa Wiktoria, Albert Einstein, Walt Disney czy Pablo Picasso, ale co tam. Rozwój systemu nastawczo-naciągowego to na pewno lepszy temat rozdziału.

 

Pewne jest, że po tak szacownym wydawnictwie, jak Iskry oczekuję utrzymywania poziomu, do jakiego nas przyzwyczaiło i większego szacunku do odbiorcy.

 

 

Na osłodę dla wielbicieli Warszawy na zdjęciu możesz zobaczyć bransoletę pamiątkową dla Deotymy. A jeśli dobrniesz do końca książki – z góry przyjmij moje gratulacje. Ile zajęło Ci czytanie? Życzę luksusu odmierzania czasu na zegarku firmy Patek & Co.

Co czytać na koniec lata

12 listopada 2023

Autor - Hanna Dzielińska